Spojrzałam leniwie na zegarek. Jedenasta. Zdecydowanie rano.
Dziś mieliśmy jechać do jego kolegi. Chciałam jechać, no bo co mogłam zrobić? Kolejny dzień spędzić przed monitorem? Na pewno nie, a poza tym byłam ciekawa, jak będzie.
Wstałam i poszłam do łazienki. Po powrocie przebrałam się w przygotowane ubranie. Wczoraj, nie wiedzieć czemu, pół godziny myślałam nad tym, co mam dzisiaj założyć. W końcu, trochę trudno wybrać strój, w którym wygląda się ładnie, a jednocześnie może on zostać zniszczony przy malowaniu. Rozpuściłam włosy i użyłam tylko tuszu do rzęs.
- Jagoda! - dało się usłyszeć zniecierpliwiony głos mojego brata.
- Idę! - odpowiedziałam, zbiegając ze schodów.
Wzięłam szybko kromkę chleba, posmarowałam masłem i na to położyłam plasterek szynki. Zaczęłam jeść w pośpiechu, podczas gdy Dawid ubierał buty.
Wtedy przyszła mama i powiedziała, że nas podwiezie.
Gdy wysiedliśmy z samochodu, mama od razu odjechała. Podeszliśmy do czarnej furtki bardzo ładnego domu. Był średniej wielkości, bladoniebieski, z szarym dachem. Od boku dało się zauważyć werandę, na której były stoły z ławkami.
Brat zadzwonił domofonem. Po kilku sekundach, wyszedł po nas chłopak, mniej więcej wzrostu Dawida. Jego blond włosy były rozrzucone na wszystkie strony, a kosmyki spadały mu na okulary. Wyglądał trochę jak przeciwieństwo mojego brata, który był krótkowłosym szatynem, z piwnymi oczami i cały czas się uśmiechał do wszystkich oraz był bardzo otwarty. Nowy chłopak na pierwszy rzut oka sprawiał wrażenie cichego człowieka, który nie za często okazuje emocje. Ale kto wie? Może się mylę.
- Cześć Aleks! - powiedział radośnie Dawid i przybił piątkę ze swoim przyjacielem - To moja siostra, Jagoda. Jagoda, to Aleksander.
- Miło mi - powiedział spokojnym tonem i wyciągnął do mnie rękę.
- Mi również - odparłam odruchowo i chwyciłam jego dłoń. Spojrzałam na jego twarz i moją uwagę przykuły jego intensywnie błękitne oczy. Ach! Jak ja zazdroszczę ludziom takich oczu! - Jak mam ci mówić?
- W sumie, jest mi to obojętne.
- To mów do niego Aleks! - powiedział z entuzjazmem mój brat. Serio, skąd on bierze tą energię?
Ruszyli przede mną ku drzwiom. Ja się rozejrzałam i mogłam stwierdzić, że to był nawet duży teren. Przy ogrodzeniu rosły tuje, a z drugiej strony domu dostrzegłam część ogrodu.
Gdy przeszłam przez próg domu, poczułam jakby mnie coś trafiło. Nagle poczułam się strasznie nieswojo i zakłopotana. Jakbym była zwierzęciem, które weszło na nie swój teren. Niefajne uczucie. Zaczęłam się zastanawiać, po co ja w ogóle tu przyszłam.
- Masz coś do picia? - zapytał mój pełen emocji brat.
- Tak, w kuchni masz sok - powiedział spokojnie Aleks.
Kompletne przeciwieństwa. Dawid nigdy nie kryje swoich uczuć i jest optymistą. Aleksander praktycznie ma tą samą intonację głosu i wyraz twarzy. Jakim cudem oni się dogadują?
Blondyn też poszedł do kuchni, a ja nadal stałam w przedpokoju.
Dobra. Przezwyciężę to niemiłe uczucie. Może się przyzwyczaję. Ruszyłam do chłopaków.
- Jagoda, też... - zaczął niebieskooki, ale mój brat przerwał mu mówiąc głośniej:
- Chcesz soku?
- Tak, poproszę - powiedziałam nadal trochę zakłopotana.
Dawid podszedł do szafki i wyjął kubek, po czym, cały czas z uśmiechem na ustach, nalał mi napoju.
- Ej, nie zachowuj się, jakbyś był u siebie w domu - skarcił go przyjaciel. Nawet gdy miał pretensję, to jego brwi tylko drgnęły. Wyraz twarzy miał na prawdę cały czas taki sam.
Mój brat po prostu go zignorował.
Wzięłam szklankę z sokiem.
To było takie fajne, że się tak dobrze dogadują. Chciałabym też mieć taką osobę.
- To idziemy malować? - zapytał szatyn.
W garażu wszystko było przygotowane. Na podłodze była folia, a na niej trzy puszki białej farby. Aktualnie ściany były szare i brudne, ale co się dziwić, to w końcu garaż. Z każdym krokiem rozchodziło się lekkie echo.
- Wziąłeś głośnik? - zapytał brat.
- Nie, został na biurku - odpowiedział Aleks, po czym brunet wyszedł.
Zaraz. Dawid wracaj tu! Nie zostawiaj mnie samej z twoim kolegą, którego nie znam! Nie przepadam za poznawaniem nowych osób.
Aleksander wziął puszkę farby, pędzel i podszedł do ściany. Nie wiedząc co mam zrobić, zrobiłam to samo.
- Jagoda, jak chcesz to maluj do połowy ściany, albo jak najwyżej potrafisz. Potem możemy wziąć drabinę - rzekł zwykłym dla siebie głosem.
Coś jakby mnie trafiło. Czy to była sugestia, że jestem niska? Może metr sześćdziesiąt cztery to rzeczywiście mało, w porównaniu do około metra osiemdziesięciu, no ale... Ech, prawda boli.
- Dobra - powiedziałam, na szczęście, zwyczajnym tonem.
Zawsze wśród nowych znajomych jestem w miarę normalna, ale jakoś nie teraz. Może dlatego, że to przyjaciel mojego brata? Że nie chcę Dawidowi zawadzać? By się mnie nie wstydził? Tak, to zdecydowanie mój powód zdenerwowania.
Podeszłam do ściany, wzięłam pędzel i zaczęłam ją malować. Niepokoiła mnie tylko ta cisza w pomieszczeniu. Nawet jeśli bym chciała zacząć rozmowę, to i tak nie wiem o czym mogę z nim gadać. A jak palnę coś głupiego? Lepiej się nie odzywać. Z resztą, jestem przyzwyczajona do takiej ciszy. Tak myślę... Jestem bardziej samotnikiem, więc pewnie dlatego wolę taką sytuację. Chociaż...
Spojrzałam na Aleksandra, który malował. On to chyba zauważył, bo się obrócił w moją stronę i przekrzywił głowę, w niemym pytaniu, o co mi chodzi.
- Nie, nic! - rzuciłam zakłopotana i wróciłam do malowania.
Czułam, jak moja twarz zaczyna lekko piec, a serce przyspieszyło. Denerwowałam się. W podstawówce bardzo się przejmowałam, co ludzie o mnie pomyślą. Myślałam, że w gimnazjum się tego pozbyłam! Ale teraz... Chyba po prostu nie chcę się ośmieszyć, ale jakoś mi to, kurde, nie wychodzi.
Wreszcie wrócił Dawid z małym głośnikiem w ręce. Podłączył go do telefonu i puścił muzykę. Nareszcie cisza przerwana, a poza tym przyjemniej mi się malowało. Brat stanął koło kolegi i razem malowali jedną ścianę, gadając przy tym. Głównie było słychać szatyna, który często się śmiał i głośno mówił. Aleksander rozmawiał cicho i spokojnie. Aż mnie to dziwi, że można takim tonem cały czas się wyrażać. Ja za często nie włączałam się do rozmowy. Nie miałam takiej potrzeby.
Pogrążyłam się w myślach tak bardzo, że nie zauważyłam nawet, kiedy chłopcy zaczęli malować tę samą ścianę co ja, tylko że wyższe części. Kątem oka zważyłam, że bliżej stojący blondyn się na mnie patrzył. Spojrzałam się na niego, a raczej w jego przykuwającą uwagę oczy. Zaczęłam się niepokoić. Coś źle zrobiłam? Co mogłam zrobić źle w malowaniu ściany na jeden kolor?
- Masz... - zaczął blondyn, ale mój brat, stojący za nim mu przerwał:
- O, Jagoda, masz farbę na twarzy.
Aleksander się odwrócił do przyjaciela i walnął go w ramię. Ja się zarumieniłam. To dlatego się tak gapił! Nawet nie wiem jakim cudem się ubrudziłam.
- Ałła, za co? - zapytał z żalem mój brat.
- Bo mi przerywasz, gdy ja mówię - rzekł stanowczo.
- Gdzie jest łazienka?... - zapytałam ze spuszczoną głową, by nie widzieli mojego zakłopotania.
- Kory... - zaczął cicho Aleksander, ale Dawid znów mu przerwał. Chyba robi to nieświadomie.
- Korytarzem, po lewej.
Mogłam się tylko domyślić, że blondyn patrzy się na kolegę tak, jakby chciał go zabić.
- Nie bij - powiedział szatyn lekko rozbawiony.
Wyszłam z garażu i ruszyłam przejściem przez hol do łazienki. Stanęłam przed lustrem. Moja twarz była cała czerwona. A co gorsze, białe plamy na nosie i policzkach tylko to podkreślały. Szybko zaczęłam myć twarz. Na szczęście, farba była jeszcze świeża, więc ławo schodziła.
Ale czemu się tym tak przejmuję? Przecież przyszłam tu malować, więc to oczywiste, że mogę się ubrudzić farbą. Z drugiej strony, wyglądałam trochę głupio, przez co Aleksander może pomyśleć, że też taka jestem i stracić szacunek do Dawida... Spojrzałam na siebie, po tym, co właśnie pomyślałam i walnęłam się ręką. Zdecydowanie przesadzam. Zdecydowanie.
***
Leżałam w łóżku, patrząc się na sufit. W pokoju było już ciemno, ale mimo to jakoś nie potrafiłam zasnąć. Byłam tak od dłuższego czasu, pogrążona w myślach. Głównie miałam w głowie dzisiejszy dzień. Przypomniało mi się, że gdy wróciłam z łazienki, potknęłam się o folię i omal nie wylądowałam w farbie. W ostatnim momencie złapałam resztki równowagi, ale mimo to poleciałam na ziemię obok puszki. Rany jaki wstyd!
Na to wspomnienie zrobiłam się czerwona.
Trzeba być mną, żeby potknąć się na prostej drodze. Wtedy, mój brat się śmiał, natomiast Aleksander zapytał się, czy wszystko dobrze, ale nie to mnie w tamtym momencie zakłopotało, a jednocześnie zaskoczyło. Widziałam, jak jego kącik ust poszedł w górę, jego uśmiech. Może i słaby, ale jednak dostrzegalny. Tylko wtedy widziałam, że miał inną minę niż zazwyczaj. A może on często się uśmiecha? W końcu, nie znam go na tyle długo, by to stwierdzić, ale tyle zauważyłam, kiedy przez dzisiejsze pół dnia u niego byłam.
Obróciłam się na bok i skuliłam się pod kołdrą, nadal czując lekko piekące policzki.
W głowie wciąż miałam jego niebieskie oczy. Ach, zazdroszczę ludziom, którzy takie mają.
Serce nadal mi nieregularnie biło. Pewnie przez przeżycia z dzisiejszego dnia i lekkiego poddenerwowania. Mam nadzieję, że nie przyniosłam dzisiaj bratu wstydu...
______________________________________
Ach! Strona Druga! Kto się cieszy?
*świerszcze*
Jeśli nikt to trudno!
Ja się cieszę ^^
/~NekoNestee
Hej :3
OdpowiedzUsuńFajnie zapowiada się ta historia ^^. Jagoda to bardzo nieśmiała i wstydliwa osoba. Bardzo oryginala postać zwłaszcza, że prawie wszyscy autorzy zawsze dają pewne siebie i przebojowe postacie. Co do twojego stylu pisania. Jest bardzo ładny tylko początek był nieco monotonny. Za długo dłużyło się wyjście z domu bohaterki. To tylko moja opinia. Będę tu częściej zaglądać ;)
Ps. Przepraszam za spam
batgirlpisze.blogspot.com